"- Liczne już spłynęły na ten kraj z protekcji królewskiej dobrodziejstwa - mówił dalej Forgell - lecz najjaśniejszy król mniemając w ojcowskim swym sercu, że nie dość jeszcze uczynił, znowu prowincji swej pruskiej odbieżał, aby mu jeszcze raz iść na ratunek, któren na pokonaniu Jana Kazimierza polega. Aby jednak nowa ta wojna prędki a szczęśliwy koniec wziąść mogła, potrzebne jest jego królewskiej mości nieodbicie czasowe zajęcie tej twierdzy, ona bowiem ma stać się dla wojsk jego królewskiej mości ostoją, z której pościg za buntownikami będzie czyniony. Lecz słysząc, że ten, który Zamościa jest panem, nie tylko bogactwy, nie tylko starożytnością rodu, dowcipem, wspaniałym umysłem, ale i miłością do ojczyzny wszystkich przewyższa, zaraz król i pan mój rzekł: "Ten mnie zrozumie, ten intencje moje dla tej krainy ocenić potrafi, ufności mojej nie zawiedzie nadzieje przewyższy, do szczęścia i spokoju tego kraju pierwszy rękę przyłoży." Jakoż tak jest! Jakoż od ciebie, panie, zależą przyszłe losy tej ojczyzny. Ty ją ratować i ojcem jej stać się możesz... Przeto nie wątpię, iż to uczynisz. Kto sławę taką po przodkach dziedziczy, ten nie powinien omijać sposobności, aby ją powiększyć i nieśmiertelną uczynić. Zaiste, więcej dobrego sprawisz otworzeniem bram tej twierdzy, niż gdybyś całą prowincję do Rzeczypospolitej przyłączył. Król ufa, panie, że niepowszednia mądrość twa na równi z sercem do tego się skłonią, dlatego rozkazywać nie chce - prosić woli; groźby odrzuca, przyjaźń ofiaruje; nie jako władca z podległym, lecz jako potężny z potężnym traktować pragnie.
Tu jenerał Forgell skłonił się panu staroście z takim uszanowaniem jakby udzielnemu monarsze i umilkł. W sali uczyniła się też cisza. Wszystkie oczy utkwione były w starostę.
On zaś kręcić się począł, wedle zwyczaju, na swoim pozłocistym krześle, usta nadymać i srogą fantazję okazywać, wreszcie łokcie rozszerzył, dłonie wsparł na kolanach i rzucając głową jak narowisty koń, tak począł:
- Ot, co jest! Wielcem ja wdzięczny jego szwedzkiej jasności za górne mniemanie, jakie ma o moim dowcipie i o afektach dla ojczyzny. Nic mi też milszego jak przyjaźń takowego potentata. Ale myślę, że tak samo moglibyśmy się miłować, gdyby jego szwedzka jasność sobie w Sztokholmie zostawała, a ja w Zamościu - co? Bo Sztokholm jego szwedzkiej jasności, a Zamość mój! Co się afektów dla Rzeczypospolitej tyczy - i owszem! - jeno, wedle mego konceptu, nie wtedy będzie Rzeczypospolitej lepiej, kiedy Szwedzi będą do niej szli, ale wtedy, kiedy sobie z niej pójdą. Ot, racja! Bardzo w to wierzę, iż Zamość mógłby jego szwedzkiej jasności do wiktorii nad Janem Kazimierzem dopomóc, wszelako trzeba, żebyś i wasza dostojność wiedział, że ja nie jego szwedzkiej mości, jeno właśnie Janowi Kazimierzowi przysięgałem, dlatego jemu wiktorii życzę, a Zamościa nie dam! Ot co!
- To mi polityka! - huknął Zagłoba.
W sali uczynił się szmer radosny, lecz pan starosta trzepnął się rękoma po kolanach i owe gwary uciszył.
Forgell zmieszał się i milczał przez chwilę, po czym znowu argumentować począł: więc nalegał, trochę groził, prosił, pochlebiał. Jako patoka płynęła z ust jego łacina, aż krople potu uperliły mu czoło, lecz wszystko na próżno, bo po swych najlepszych argumentach, tak silnych, że mury poruszyć by mogły, słyszał zawsze jedną odpowiedź:
- A ja tak i Zamościa nie dam, ot co!
Audiencja przeciągnęła się nad miarę, na koniec stała się dla Forgella kłopotliwą i trudną, bo wesołość poczynała ogarniać obecnych. Coraz to częściej padało jakieś słowo jakieś szyderstwo to z ust Zagłoby, to z innych, po którym przytłumione śmiechy odzywały się w sali. Spostrzegł wreszcie Forgell, że trzeba ostatecznych chwycić się sposobów, więc r rozwinął pergamin z pieczęciami, który trzymał w ręku, a na który nikt dotąd nie zwracał uwagi, i powstawszy rzekł uroczystym, dobitnym głosem:
- Za otwarcie bram twierdzy jego królewska mość (tu znów długo wymieniał tytuły) ofiaruje waszej książęcej mości województwo lubelskie w dziedziczne władanie!
Zdumieli się słysząc to wszyscy, zdumiał się na chwilę i pan starosta. Już Forgell począł toczyć tryumfującym wzrokiem dokoła, gdy nagle wśród ciszy głuchej ozwał się po polsku do starosty stojący tuż za nim pan Zagłoba:
- Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy.
Pan starosta nie namyślał się długo, uderzył się rękoma w boki i palnął na całą salę po łacinie:
- A ja ofiaruję jego szwedzkiej jasności Niderlandy!
W tej samej chwili sala zabrzmiała jednym ogromnym śmiechem. Trząść się poczęły brzuchy i pasy na brzuchach; jedni klaskali w ręce, drudzy zataczali się jak pijani, inni opierali się o sąsiadów, i śmiech brzmiał ciągle. Forgell blady był; brwi zmarszczył groźnie, lecz czekał z ogniem w źrenicach i głową dumnie wzniesioną. Na koniec, gdy paroksyzm śmiechu przeszedł, spytał krótkim; urywanym głosem:
- Czy to ostatnia waszej dostojności odpowiedź?
Na to pan starosta pokręcił wąsa.
- Nie! - odrzekł podnosząc jeszcze dumniej głowę - bo mam armaty na murach!"
Генрик Сенкевич, "Потоп", ч.3Для тех, кто не читает на польском - это сцена с части третьей, раздел третий, когда шведский парламентер приезжает в Замойскую крепость и уговаривает её владельца Яна "Собепана" Замойского сдать город шведскому королю Карлу Густаву. Так как Собепан не хочет этого сделать (он, как один из немногих, с самого начала шведского наезда остался верным польскому королю), парламентер объявляет ему "вкусное" предложение Карла Густава - любельское воеводство как наследственное владение . Иными словами - шведский король хочет дарить польскому аристократу то, что ему (королью) никак не принадлежит. И тут пан Заглоба удачно подсказывает Собепану "Ваше высочество, подари шведскому королю Нидерланды в обмен". Занавес.
К чему я это?
Ну что ж. Известная уже всем, ожиданная встреча на Аляске, напомнила мне вот эту сцену. Все говорят о втором Мюнхене, это тоже достойная параллель.
Но я увидел написанное Сенкевичом. Причем, уже не первый раз за эти три с половиной года.
Кстати, шведы выстояли под Замостьем целых пять дней. Правда, тогда их кампания уже сильно трещала по швам. Но всё-таки, им эта крепость в любое время была не по зубам - тогда она была одной из самых сильных в Европе, и могла выдержать даже длинную осаду.
А bon-mot пана Заглобы стал народной поговоркой как синоним пустых обещаний...
Оригинал записи на Дыбре